Złośliwcy mówią, że równouprawnienie kończy się na 8 marca czyli w Dniu Kobiet. Pewnie coś w tym jest chociaż ja jakoś ostatnimi czasy mam szczęście do fajnego traktowania. Obchodzony w Polsce 10 marca Dzień Mężczyzny okazał się więc dla mnie bardzo sympatyczny, choć większość pań podobno o tym święcie nie chce pamiętać. To kolejny dowód na to, że psychologiczne zjawisko określane mianem samospełniającego się proroctwa naprawdę działa.
Jeśli człowiek jest uprzedzony do innych, na przykład do płci przeciwnej, dostaje to, czego się spodziewa. A jeżeli skłonny jest aktywnie poszukiwać w kimś czegoś dobrego, na to liczy i tak się nastawia wchodząc w interakcje z innymi, istnieje szansa, że to dostanie. Jeśli oczywiście nie wali uporczywie głową w mur. Jeżeli ktoś nigdy nie składa ci życzeń, sam też na to nie zasługuje.
Tak to już jest, że niektórzy ludzi po prostu nie mają dla nas nic pozytywnego w ofercie, ale na szczęście świat się na nich nie kończy. Trzeba tylko czynnie szukać gdzie indziej i umieć mobilizować na to siły, kiedy okresowo idzie ciężej. I nie zużywać tego potencjału bez sensu. O każdej płci można wiele powiedzieć, ale wytracanie energii na hejtowanie to czyste marnotrawstwo, które na domiar złego ściąga same nieszczęścia.
Komentarze
Prześlij komentarz