Czy miłość to choroba? Na szczęście lekarze nie kierują z takim rozpoznaniem na oddział. A czy wymaga kuracji miłość do więcej niż jednej osoby jednocześnie? Tego też nie leczą, bo wiele osób równolegle kocha przecież mamę, tatę, rodzeństwo, wszystkie swoje dzieci i nic w tym dziwnego...
Mimo to trafiają czasem do mojego gabinetu psychologicznego osoby, które czują się niezręcznie, bo oczekuje się od nich deklaracji chociaż kochają więcej niż jedną kobietę lub więcej niż jednego mężczyznę. Bardzo często zdarza się też, że pojedynczą osobę kocha więcej niż jeden partner. Czy za to powinno się kierować na przymusowe leczenie?
Związki są różne. Są w porządku o ile nikogo nie krzywdzą, a raczej mają szansę uszczęśliwić, a do tego są tworzone w atmosferze szczerości, świadomie i dobrowolnie, za zgodą wszystkich zainteresowanych. To, na co ludzie się umówią, to ich sprawa. Wbrew pozorom istnieje całkiem sporo innych wariantów niż mąż i żona. W Polsce często wciąż jeszcze takie relacje bywają piętnowane. Tolerancja czasem jest naszą słabą stroną.
W innych zakątkach świata poliamoria, czyli miłość wykraczająca poza utarty schemat 1+1, bywa traktowana z większą wyrozumiałością. I słusznie, bo niektóre osoby ze względu na swoją osobowość czy orientację seksualną mogą być w pełni szczęśliwe tylko w tego typu relacjach. Przede wszystkim nie jest to jednak nic, co trzeba by terapeutyzować czy leczyć. To kwestia wyboru życiowego, który ma swoje wady i zalety.
I tak oto straciłem multum potencjalnych klientów… No trudno...
Komentarze
Prześlij komentarz